Jedna z najbardziej klimatycznych księgarni świata. Choć nad sobą, na stropie widzisz wiekowe i przegniłe belki, w powietrzu unosi się zapach zbutwiałego papieru, a wszystko wygląda jakby miało się za chwilę zawalić, to jednak nie ma wątpliwości, że to miejsce magiczne. Poczujesz się, na oko, jak w pierwszej połowie XX wieku.

Położona niemalże w sąsiedztwie obleganej przez turystów Katedry Notre Dame, przy ruchliwej nadsekwańskiej ulicy Quai de Montebello. A jednak wchodząc do środka wkraczamy w inny świat: drewniane belki stropowe, nadgryzione zębem czasu, półki wręcz uginające się od nadmiaru książek. Poprzyklejane karteczki od turystów, stare pianino, między półkami zbutwiałe łóżka (tak, tak- są tacy, którym zdarza się tutaj drzemać), maszyna do pisania i stare fotele.

Dookoła unosi się zapach kurzu, starych książek i wilgoci – tak charakterystyczny dla paryskich kamienic, pamiętających ubiegły wiek. A i słowo „księgarnia” nie do końca tutaj pasuje. To raczej czytelnio-świetlico- księgarnia. Jakby wyjęta z czasów artystycznej bohemy fin de siècle.

Księgarnia jest anglojęzyczna. Dlaczego? To proste – jej założycielką (blisko 100 lat temu!) była rodowita Angielka, Sylwia Beach. Ta miła zapewne pani miała słabość do pisarzy i poetów i ciągnęło ją do zdolnych utracjuszy.

I to ciągnęło ją na tyle, że jednemu z nich postanowiła wydać książkę, która wcześniej odrzucały wszystkie wydawnictwa. A tym jegomościem był niejaki James Joyce, natomiast książka, w którą zainwestowała Sylwia Beach nosiła tytuł: „Ulisses”. A zatem słabość do pisarzy w tym akurat przypadku bardzo jej zaprocentowała, bo dzięki temu miała pieniądze na założenie księgarni, która zresztą stała się punktem spotkań ówczesnych twórców, bo słynnym bywalcem tego miejsca był na przykład Ernest Hemingway. Po kilku latach niestety księgania zbankrutowała, a potem przyszła II wojna światowa. Natomiast na szczęście w latach 50. XX wieku nowym właścicielem księgarni stał się, zmarły niedawno, George Whitman. Sam pamiętam, jeszcze kilka lat temu,  starszego (bo ten jegomość dożył pięknego wieku 100 lat), siwego pana siedzącego w oknie księgarni. To był właśnie Whitman, człowiek-instytucja tego miejsca.

Wtedy jeszcze miejsce nie było tak znane turystom, więc pamiętam wieczory, kiedy w środku było w sumie z 5 osób, łącznie z personelem. Niestety, te czasy już nie wrócą, czemu skutecznie dopomógł Woody Allen, umieszczając tutaj akcję kilku scen w filmie „O północy w Paryżu”. Od tej pory często trzeba stać w kolejce do wejścia do środka i przy okazji należy też zapomnieć o samotności wewnątrz budynku.

Dookoła jest pełno młodzieży – tej młodszej i tej starszej. Zaczytanej i kontemplującej  – często na pokaz, ale co tam! Tutaj wszystko wypada… Co kilka minut na pierwsze piętro wpada grupka Azjatów fotografujących wszystko dookoła w tempie stu zdjęć na minutę. A przecież najlepsze zdjęcia nie oddadzą tego, co jest tu najważniejsze, czyli klimatu. Podobno w księgarni można zaoferować swoją pracę w zamian za nocleg tutaj, ale to niesprawdzone wiadomości.

Ławy i łóżka w środku są także zapełnione przedstawicielami tzw. „młodzieży aspirującej”, czyli ludźmi którzy za punkt honoru stawiają sobie spędzenie tutaj choćby kwadransa, z obowiązkową książką w ręku. Instagram i Facebook zapewne grzeją się wówczas od zdjęć zrobionych we wnętrzu księgarni.

Jeśli zatem i wy chcecie przenieść się w czasie w Paryżu i przy okazji poznać magiczne miejsce – polecam wam z pełną odpowiedzialnością Księgarnię Szekspira.

TUTAJ przeczytasz opowieść o pewnym tajemniczym i mało znanym zakątku Paryża.

Inne opowieści z moich podróży przeczytasz w książkach: „Miejsce za miejscem, czyli podróże małe i duże” oraz w jej drugiej części. Kliknij tutaj, żeby kupić książki.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!

Audycja „Miejsce Za Miejscem” w każdy wtorek o 10:40 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.pl. Archiwalnych audycji można posłuchać tutaj

————————————————————————————————————-