Na górze bar stricte alkoholowy, gdzie można (no, może nie naraz) spróbować setek rodzajów mocniejszych trunków, a na dole – restauracja z historią, w której czujemy się jak w latach 50. XX wieku i gdzie karmią bosko.

Przewodnik „National Geographic” po Atenach średnio dawał radę. Informacje były mało logicznie zestawione i co chwila trzeba było stawać i zerkać na kolejne strony książki, żeby wiedzieć, gdzie dalej iść. Wyglądałem pewnie jak typowy amerykański turysta, z nosem ukrytym w kolejnym mądrym bedekerze. No ale w pewnym momencie zgłodnieliśmy (a była ze mną towarzyszka podróży N.) i… postanowiliśmy poczytać co owa, tyleż zacna co nielogiczna księga, poleca w kwestii kulinarnej. No i za jej rekomendacją trafiliśmy do O’ Brettos Bar. A w zasadzie trafiliśmy tam z ledwością. Ulica Kydathinaion to zatłoczona uliczka w centrum Plaki – historycznej dzielnicy u stóp Akropolu. Pełno ludzi, knajpka na knajpce, stolik przy stoliku. Nie było łatwo, ale w końcu trafiliśmy pod adres polecony w przewodniku, wchodzimy, a tam… destylarnia! Dookoła na ścianie kolorowe butelki, wielkie beczki…wszędzie alkohol. I lekko ubzdryngoleni Anglicy przy stoliczkach. Dobrze, ale gdzie tu się je?

Ateny o'Brettos

Beczki pełne 40% szczęścia

Wyszliśmy przed lokal i… zobaczyliśmy  niepozorne drzwi prowadzące w dół, po schodkach. Kurde, nie mają nawet kilku stolików na zewnątrz? No, ale słowo się rzekło, wchodzimy. Na dole miła, jasna piwniczka. Kilka stolików na krzyż. Dookoła jakieś czarno-białe zdjęcia i wiszące na ścianach strzelby. Kolejne zaskoczenie: czemu nie ma żadnych gości? Przecież to pora obiadowa, za oknem słońce, na górze pełno turystów. Czyżby „National Geographic” pomylił się sromotnie? Nagle spośród stolików wyłonił się Grek w średnim wieku, podał nam menu i wskazał stolik. No dobrze – ryzykujemy!

Zamówiliśmy karafkę białego wina, ośmiornicę grillowaną i dorsza z sosem czosnkowym aioli. I tutaj spotkało nas pierwsze miłe zaskoczenie- wino okazało się być robione na miejscu – lekkie, zimne i bardzo smaczne. Grek zarządził posiłek i od razu dwie miłe panie, wręcz na naszych oczach, zaczęły gotować. Czekając na jedzenie popatrzyłem na zdjęcia wiszące na ścianach i… kolejne zaskoczenie! Widać było na nich tę samą salę, gdzie teraz siedzieliśmy, ale zdjęcia pochodziły z lat 40., 50. i 60. XX wieku. Właściciel przyjmujący jakąś delegację rządową, koronowane głowy, może nawet prezydentów… no, no! A sala taka sama, nawet strzelby wiszą w tym samym miejscu dziś, co przed 50 laty. Kawał historii!

Ateny o'Brettos 2

Strzelby historyczne

W końcu dostaliśmy jedzenie… Pierwszy kęs ośmiornicy i…obłęd! Genialnie zgrilowane mięso: mięciutkie, a jednocześnie sprężyste. Do tego tylko cytryna i oliwa. Niebo w gębie.

O Brettos

 Resztki ośmiornicy na talerzu

Podobnie dorsz- mięciutki, pachnący… idealny! Niby w panierce, ale wyjątkowo lekkiej, zupełnie niewyczuwalnej.  A do dorsza podany – no właśnie: mus? Sos? Co to było? A po co wnikać – ważne, że to było bardzo smaczne. Zajadaliśmy się, a tymczasem turyści na górze przechodzili obok, nieświadomi tego, jakie cuda kryją się na dole.

Podobno Bogowie mieszkali na Akropolu. A ja wam mówię, że przynajmniej ci odpowiedzialni za jedzenie nadal mieszkają w Atenach. Tylko jakiś kilometr dalej, jeden poziom pod ulicą. W małej, jasnej i zupełnie niepozornej piwniczce, w której dane nam było zjeść jeden z najlepszych posiłków w życiu. Absolutnie polecam!

Adres: Ateny, Kidathineon 41

Tutaj przeczytasz o pewnej niezwykłej kanapce serwowanej w barze w Palermo.

Nowe i niepublikowane opowieści z moich podróży przeczytasz w obu książkach z cyklu: „Miejsce Za Miejscem, czyli podróże małe i duże”. Kliknij tutaj, żeby kupić książki.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!

Audycja „Miejsce Za Miejscem”- w każdy wtorek o 10:20 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.pl. Archiwalnych audycji można posłuchać tutaj.

————————————————————————————————————-