Wzywam was – piklowana rzodkiewko o wściekle różowym kolorze, wraz ze swoją siostrą rzepą. Do was mówię – ostra jak brzytwa papryczko pepperoni i do ciebie też – bakłażanie, oberżyną zwany! Słuchajcie mnie –  zielony i pyszny ogórku, nieprzyzwoicie bogaty w antyoksydanty granacie oraz ty, czerwonolicy pomidorze, królu potasu! Przybywajcie w towarzystwie ziół wszelakich – kolendry, mięty i pietruszki, oszołamiających swoim aromatem i unurzanych w piekielnie dobrym humusie i ostrym sosie sambal! Przybywajcie wszyscy razem, bo oto ogłaszam, że znalazłem wam godnego partnera, w towarzystwie którego będziecie lśnić, błyszczeć i smakować nieziemsko, tworząc razem danie idealne, które zachwyci najbardziej wyrafinowane podniebienia i wedrze się przebojem na stołeczne salony! A imię jego brzmi: Falafel Bejrut.

Wybaczcie mi ten patetyczny wstęp. Ale za każdym razem, kiedy jem coś co mnie zachwyca, mam ochotę, niczym Kordian na szczycie Mont Blanc, wygłosić płomienny monolog, która porwie do działania moich rodaków i sprawi, że pognają co koń wyskoczy, do pewnego skromnego miejsca w Warszawie, w którym serwują jeden z najlepszych falafeli w stolicy.

17218485_616484711877438_5122685356557384727_o

fot: facebook.com/FalafelBejrutWarsaw

Ale zanim opiszę wam to miejsce, pozwólcie, że wrócę do moich wspomnień sprzed 15 laty, kiedy to w pewnym (niegdyś nawet dość dobrze znanym w stolicy) przybytku zwanym Kebabem Diana, po raz pierwszy zamówiłem w ciemno „falafel w bułce”, nie wiedząc za bardzo, co to właściwie jest. Pani w okienku przyjęła zmówienie, po czym wyjęła z lodówki cztery małe kuleczki koloru brązowego. Pamiętam do dziś, że rozciapciała je widelcem i włożyła do mikrofalówki na dwie minuty. Po wyjęciu wsadziła je do buły, dowaliła najtańszej kapusty pekińskiej, plasterek bladego pomidora, polała całość sosem czosnkowym i… oto po raz pierwszy miałem okazję spróbować kanapki z falafelem, czyli smażonymi kulkami z ciecierzycy – specjalnością kuchni arabskiej.

falafel-2073685_640

Niestety, nie było to udane spotkanie, bo pierwszym gryzie wyplułem to suche i bezsmakowe paskudztwo do kosza, obiecując sobie, że nigdy więcej tego do ust nie wezmę. Tak, tak – postawiłem wtedy na złego konia, a raczej na zły lokal, który koncertowo spieprzył tę prostą potrawę, natomiast pani kucharka popełniła ciężki grzech, jakim jest odgrzanie falafela, który przecież smakuje dobrze WYŁĄCZNIE świeżo po usmażeniu.

Ale tylko krowa nie zmienia zdania, zatem kiedy trzy lata temu byłem w Tel Awiwie, ponownie postanowiłem zaryzykować i zamówiłem to danie (zresztą niebywale popularne w Izraelu)… a po pierwszym gryzie wiedziałem już, że właśnie trafiłem do kulinarnego nieba! Kotleciki były chrupiące i doskonale przyprawione, ostry sos był zrobiony na bazie chilli, do tego cienka pita i marynowane warzywa. Kosmos! Od tego momentu zajadałem się falafelami przez cały mój pobyt w Izraelu (przeklinając w duchu Kebab Diana za żenujący falstart kulinarny 15 lat temu), a po powrocie do Warszawy zacząłem szukać miejsca, w którym mógłbym zjeść choćby namiastkę tego, czym tak smacznie żywiłem się na Bliskim Wschodzie.

IMG_3717

I tak trafiłem, zresztą zupełnie przypadkowo, do baru pod nazwą Falafel Bejrut. Wtedy mieścił się on jeszcze w mikroskopijnym lokalu przy Placu Bankowym i niewiele osób widziało o jego istnieniu. No i drodzy państwo – to był strzał w dziesiątkę! Serwowali tam tylko i wyłącznie kuchnię wegańską. Po zamówieniu „kanapki falafel raz” musiałem wyglądać nieco dziwnie , bo – pomny złych doświadczeń sprzed 15 lat – łypałem podejrzliwie kaprawym okiem w kierunku kucharza, dokładnie obserwując, co też pakuje mi do środka.  Cóż, trauma po wizycie w Kebabie Diana musiała być bardzo silna…

I wiecie co? Z każdą chwilą, gdy obserwowałem jego ruchy, moje obawy rozwiewały się coraz bardziej, a ja nabierałem pewności, że tym razem chyba mi się poszczęściło. Gdy po kilku chwilach dostałem swoje danie, już po pierwszym kęsie wiedziałem, że przeczucia mnie nie zawiodły, bo kanapka okazała się równie smaczna, co te z Izraela… a nawet nieco lepsza od nich! W dobrze wypieczonej picie znalazło się kilka gorących i świeżo wyjętych z tłuszczu, idealnie przyprawionych i chrupiących kotlecików z ciecierzycy, którym towarzyszyły: marynowana rzodkiew, papryczki, pomidory, ogórek, granat i bakłażan, świeże zioła: kolendra, mięta, pietruszka oraz humus i ostry sos z papryczek chilli. Wszystko było soczyste, świeże, niebywale smaczne i tak samo ostre. Bez ściemy. Bez kapuchy pekińskiej. Bez obtaniawki. Bez mikrofali. Na bogato. Piątka z plusem.

IMG_3656-crop

Dopiero potem dowiedziałem się, że właściciel jest Libańczykiem, który swoją karierę kulinarną w stolicy zaczynał od małego, przenośnego wózeczka w Hali Mirowskiej, z którego serwował warszawiakom swoje słynne kanapki z falafelem. Dziś Falafel Bejrut to dwa całkiem duże bary w centrum Warszawy, wieść o smaku ich jedzenia rozeszła się już szerokim echem po całym mieście, a ja sam wracam tam regularnie, żeby upewnić się, że trzymają cały czas równy poziom.

I kiedy wczoraj po raz kolejny spróbowałem ich jedzenia i gdy po ugryzieniu pierwszego kęsa moje myśli zaczęły pod wpływem smakowych endorfin najwyższego stopnia ponownie pogrążać się w coraz to większym patosie, tym razem postanowiłem przelać swój monolog na papier, mając nadzieję, że górnolotne słowa zachęcą was do wizyty w tym miejscu.

IMG_3706

A wam, soczyste i dojrzałe warzywa, oszałamiające swoim zapachem przyprawy i ostry jak brzytwa sosie sambal, powtarzam raz jeszcze – z nikim nie będzie wam bardziej do twarzy niż z tym eleganckim i cholernie smacznym kotlecikiem z ciecierzycy serwowanym w Warszawie, w Falafelu Bejrut!

Falafel Bejrut, Warszawa. Dwie lokalizacje: ul. Nowolipki 15 oraz Piękna 28/34 (Plac Konstytucji, koło Teatru Polonia).

Gdzie w Warszawie zjeść oryginalny, węgierski langosz? Miejsce jest niepozorne… a tutaj o nim przeczytasz.

Nowe i niepublikowane opowieści z moich podróży, przeczytasz w książce „Miejsce Za Miejscem, czyli podróże małe i duże”. Kliknij tutaj, żeby kupić książkę.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!

Audycja „Miejsce Za Miejscem”- w każdy wtorek o 10:20 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.plArchiwalnych audycji można posłuchać tutaj

————————————————————————————————————-