Ta historia jest stara jak świat. Żył sobie pewien władca, który koniecznie chciał po sobie zostawić coś wyjątkowego. A że
jak to bywa u większości władców – megalomania nie była obcym mu uczuciem, zatem polecił zbudować monstrualną budowlę, która pochłonęła równie monstrualne kwoty… Zapraszam do Casablanki, gdzie można się przekonać w jaki sposób możni tego świata próbują przejść do historii.

Cała historia wydarzyła się w Maroku, ale przecież mogła zdarzyć się w każdym miejscu na ziemi. Otóż do lat 90-tych XX wieku rządził tam król Hassan II. I to właśnie on zapragnął zbudować w mieście rozsławionym przez film „Casablanca” meczet, który swoją wielkością i przepychem zapewni mu doczesne miejsce na kartach historii.

Mógł wszakże kazać pobudować swój pomnik, ale wiadomo, że pomniki mają to do siebie, iż bywają co jakiś czas burzone przez tłumy niezadowolonych ludzi. Jakże pięknie upadał Feliks Dzierżyński na Placu Bankowym uderzając kamiennym łbem o trotuar. Podobne upadki z cokołów zaliczyło też pewnie z tysiąc spiżowych Stalinów i Leninów rozsianych po całym świecie.
Zatem zwykły monument wydawał się władcy raczej nietrafionym pomysłem. Bo jednak co świątynia, to świątynia! Dużo trwalsza niż zwykły pomnik. I tak oto były król Maroka Hassan II zaczął realizować budowę swojej przepustki do nieśmiertelności, nie bawiąc się przy tym w półśrodki, bo i po co? Jak szaleć, to szaleć. Na całego!
Budowę rozpoczęto w 1986 roku na usypanym specjalnie do tego celu półwyspie. Wszystko po to, żeby mury meczetu miały bezpośrednią styczność z oceanem.

Ażeby jeszcze podkręcić efekt kontaktu budowli z wodą, w środku świątyni część podłogi jest szklana, dzięki czemu widać pod spodem fale rozbijające się o skały. Po co taka fanaberia?
Albowiem życzeniem króla było, żeby świątynia powstała dokładnie na styku trzech żywiołów: wody, ziemi i powietrza. Dwa pierwsze już mamy, a żeby uwypuklić żywioł powietrzny, w meczecie powstał… specjalnie rozsuwany dach! Trzy minuty wystarczy, ażeby nad wiernymi pojawiło się błękitne niebo –  niczym w drogim kabriolecie. Dzisiaj możemy oglądać ten efekt choćby na naszym przepłaconym Stadionie Narodowym w Warszawie, natomiast wtedy to była awangarda architektury.
Jak więc widzicie, nikt tu nie liczył zaskórniaków, a król bawił się klockami na bogato.

Meczet robi ogromne wrażenie przede wszystkim swoją wielkością. A jeśli trzymamy się alegorii związanej z klockami, to – w środku zestawu LEGO „Meczet Hassana II” zmieści się  inny zestaw klocków – ten o nazwie „Bazylika św. Piotra”. I to w całości!
Bowiem budowla jest naprawdę imponująca – w sali modlitewnej może się modlić jednocześnie nawet 25 tysięcy osób, a na rozległym placu otaczającym meczet: aż 80 tysięcy! Nic dziwnego, bo świątynia wraz z przyległościami zajmuje teren 12 hektarów.

Ale przecież nie od dziś wiadomo, że majestat tkwi także w wysokości. A pod tym akurat względem świątynia w Casablance nie ma sobie równych, bo piękny minaret górujący nad meczetem liczy sobie aż 210 metrów wysokości. Co zresztą czyni meczet Hassana II najwyższą budowlą sakralną na świecie. Pod względem swojej ogólnej wielkości ustępuje tylko Mekce, czyli najważniejszej islamskiej świątyni. Dodatkowo po zmroku, ze szczytu minaretu w Casablance jest wysyłana wiązka laserowa w kierunku wspomnianej Mekki. Widać ją podobno z odległości 30 kilometrów.

Oczywiście jeśli sądzicie, że cała para budowniczych poszła tylko i wyłącznie w uwypuklenie monstrualnej wielkości i wysokości budowli, to jesteście w błędzie. Albowiem w tym przypadku nie oszczędzano na niczym, także w kwestii detali i wykończenia wnętrz. Materiały budowlane były specjalnie sprowadzane z całego świata, żeby zadowolić króla i zachwycić wiernych i zwiedzających. Zatem możemy tutaj podziwiać weneckie szkło, marmur z okolic Agadiru czy też elementy wnętrza wykończone drzewem cedrowym z gór Atlasu Wysokiego. Wszystko wykonane na bogato i bez półśrodków. Co najciekawsze, meczet w Casablance jest dostępny do zwiedzania także dla ludzi niebędących nie muzułmanami, co generalnie nie zdarza się w Maroku. Dlatego warto zakupić bilet wstępu, ażeby zachwycić się wnętrzem świątyni, które imponuje bogactwem, rozmachem, ale i dbałością o szczegóły.

Ale warto też obejść na zewnątrz cały meczet dookoła i przyjrzeć się misternym zdobieniom, koronkowym rzeźbieniom i oczywiście słynnym marokańskim mozaikom pokrywającym minaret. Polecam zjawić się także na promenadzie sąsiadującej z meczetem od strony oceanu podczas zachodu słońca – wtedy najpiękniej widać żywe kolory fasady tej budowli. Oficjalnie meczet otwarto latem 1993 roku.

No ale oczywiście pozostaje pytanie najważniejsze – kto za to wszystko zapłacił? Jak to kto? – wierni i społeczeństwo. Co generalnie, patrząc na oficjalne statystyki kraju, z których wynika, że 99% mieszkańców Maroka to wyznawcy islamu, wychodzi na to samo.

I tutaj niestety nasuwa się porównanie z pewną budowlą z naszego polskiego podwórka,  a mianowicie ze świątynią w Licheniu. W tym przypadku także wierni złożyli się budowę koszmarnie drogiego kościoła, który… jest tylko kiepską kopią Bazyliki Św. Piotra w Rzymie. I to kopią nieudaną, rozczarowującą. Niestety, ale w tym przypadku zabrakło wizji i wyobraźni żeby stworzyć coś unikalnego i wartościowego architektonicznie. A setki milionów złotych poszły na kserokopię rzymskiego kościoła. Natomiast kiczowate elementy wystroju, tanie materiały użyte do budowy (jak choćby zwykła, ordynarna kostka brukowa) i przedziwne koszmarko-kapliczki ustawione na terenie dookoła świątyni… przykryjmy zasłoną litościwego milczenia.

Meczet Hassana II w Casablance, choć będący zapewne wytworem nieco nadmiernego ego władcy Maroka, został zbudowany w oparciu o oryginalny i wizjonerski projekt oraz z najwyższą dbałością o szczegóły. I między innymi w ten właśnie sposób, drodzy moi, przechodzi się do historii…

TUTAJ przeczytasz o mojej łatwowierności w Maroku..

Inne opowieści z podróży można przeczytać w moich trzech książkach . Kliknij tutaj, żeby kupić książki.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!

Audycja „Miejsce Za Miejscem” w każdą środę o 10:40 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.pl. Archiwalnych audycji można posłuchać tutaj