Krótka opowieść o tym, że fantazja ludzka jest w zasadzie niczym nieograniczona, bo człowiek powinien zawsze dążyć do spełniania swoich marzeń. Choćby najbardziej szalonych.
Wyobraź sobie czytelniku, że w wieku lat pięćdziesięciu kilku nagle postanawiasz zmienić swoje życie. Porzucasz zatem pracę w korporacji, kupujesz ogromny pałac z przyległościami i zaczynasz wieść pałacowy żywot – każdego ranka parzysz kawę w barokowej kuchni, posiłki jesz w jadalni pamiętającej XVIII wiek, a na spacer chadzasz po labiryncie bukszpanów starannie przyciętych przez ogrodnika. Brzmi niewiarygodnie? A jednak – przypadek pewnej pary czeskich dziennikarzy wskazuje na to, że wszystko jest możliwe, kiedy człowiek tylko posiada marzenia.
Poznajcie państwa Kutscherów. On – na oko 75-letni. Niewysoki, ale stanowczy, z burzą siwych włosów na głowie. Ona – także niewysoka, z delikatnym uśmiechem nieschodzącym z jej twarzy. Oboje absolutnie nie sprawiają wrażenia, że są „państwem na włościach”, oraz właścicielami rokokowego pałacu i ogromnego terenu obejmującego 10 hektarów.
Ich drugie życie rozpoczęło 23 lata temu, w 1997 roku. To wtedy właśnie podjęli jedną z najważniejszych decyzji w swoich życiu – wszystkie swoje oszczędności, a zapewne i pieniądze pochodzące z kredytu, postanowili przeznaczyć na zakup zabytkowego pałacu Nové Hrady wraz z rozległym terenem, który go otacza. Rzecz to nie byle jaka, bowiem pałac pochodzi z 1777 roku, a w swoich najlepszych czasach był wystawną rezydencją zbudowaną na wzór francuskich letnich posiadłości i nazywaną „czeskim Wersalem”.
Niestety potem podupadł, a w czasach czechosłowackich został wywłaszczony przez państwo i popadł w ruinę. Stan nieruchomości był na tyle kiepski, że kiedy w końcu potomkowie właścicieli odzyskali pałac w latach 90. XX wieku, stwierdzili, że nie dadzą rady go wyremontować, a ogrom pracy po prostu ich przerasta. I wtedy właśnie na horyzoncie pojawili się państwo Kutscherowie, którzy… postanowili kupić zrujnowany pałac z zamiarem odrestaurowania go i zamieszkania w środku.
Jak to wygląda dzisiaj? Muszę przyznać, że imponująco, bo pałac prezentuje się jak milion dolarów. Odbudowany z pietyzmem i zachowaniem wszelkich norm konserwatorskich oraz detali architektonicznych, urzeka w zasadzie od pierwszego wejrzenia. Największe wrażenie robi ogromna, 130-metrowa sala w centralnym punkcie budynku, z żółtymi akcentami na ścianach i kunsztownymi zdobieniami, ale i pozostałych kilkanaście pomieszczeń także prezentuje się znakomicie.
A dodatkowo jeszcze kolejne pokoje i apartamenty pałacowe zostały urządzone ze smakiem i wyposażone w meble oraz przedmioty reprezentujące różne epoki. Państwu Kutscherom pomagali w tym specjaliści i konserwatorzy, dlatego efekt jest tak spektakularny. Na ścianach gdzieniegdzie wiszą też stare obrazy, a w prywatnej pałacowej kaplicy znajdziemy także rzeźby. To z kolei elementy, które na potrzeby ekspozycji pałacowej wypożyczyło pobliskie biskupstwo. Musieli mieć pewnie spore zaufanie do nowych właścicieli pałacu.
Fajne jest to, że pałac żyje swoim codziennym życiem. Na przykład w imponującej jadalni z wielkim stołem naprawdę jada się posiłki i można poczuć zapachy dobiegające z kuchni, która znajduje się tuż za drzwiami. Udało mi się też podejrzeć prywatny gabinet właścicieli pałacu, bo kilka pomieszczeń w posiadłości jest tylko do ich dyspozycji i zazwyczaj nie pokazuje się ich zwiedzającym. No cóż, prywatność rzecz święta!
Ale nie tylko sam pałac stanowi atrakcję. Otóż otoczenie budowli jest także bardzo ciekawe – znajdziemy tam rozległy park w stylu francuskim, z bukszpanami podciętymi w finezyjne wzory, oczka wodne, całkiem spory staw czy też labirynt z żywopłotu, w którym łatwo się zgubić. Pałac ma także swój prywatny ogródek warzywny usytuowany z tyłu pałacu.
No i jeszcze coś – z całego serca polecam wizytę w dawnym spichlerzu. Po pierwsze budynek robi niesamowite wrażenie, a po drugie – na trzech piętrach rozlokowała się duma pana Kutschery, czyli prywatne muzeum motorowerów. Znajdziemy tam setki maszyn z różnych epok, a zbiór jest podobno jednym z największych w Europie.
Polecam też pójść drewnianymi i trzeszczącymi schodami na ostatnie piętro spichlerza, gdzie znajduje się teatr, w którym odbywają się czasami przedstawienia… Natomiast w innej części parku możemy zobaczyć galerię kapeluszy angielskich zgromadzonych przez panią domu, która z wielką dumą osobiście je prezentowała i opowiadała jak powstawała jej kolekcja.
Domyślacie się zapewne, że utrzymanie całego otoczenia wymaga ogromnego nakładu pracy? Otóż właściciele nie próżnują i cały czas pomagają pracownikom. Sam byłem świadkiem jak pan Kutschera jeździł przed pałacem małym ciągniczkiem, kosząc trawę. Podobno razem z innymi ogrodnikami podcina żywopłoty czy też zajmuje się warzywami. Nikt nie powiedział, że bycie właścicielem zabytkowego pałacu to prosta sprawa.
Jeśli jednak spojrzy się na to skromne, starsze małżeństwo dziennikarzy, którzy mieli odwagę porwać się na kupno zrujnowanego pałacu i doprowadzić go do stanu perełki, to nie sposób nie poczuć do nich respektu i podziwu. Bo spełnianie swoich najbardziej wymyślnych i szalonych fantazji w tym przypadku imponuje. A poza tym… to uczucie, gdy po ciężkim dniu kładziemy się spać w wielkim zabytkowym łóżku w samym środku pięknej, rokokowej sypialni w pałacu liczącym sobie ponad 300 lat…? Myślę, że to musi być coś!
Strona internetowa Pałacu: kliknij TUTAJ
Inne opowieści z podróży można przeczytać w moich trzech książkach . Kliknij tutaj, żeby kupić książki.
Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!
Audycja „Miejsce Za Miejscem” w każdą środę o 10:40 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.pl. Archiwalnych audycji można posłuchać tutaj