Dziś będzie osobiście. Ba – intymnie nawet, bo przyznam się wam do czegoś, do czego rzadko przyznają się mężczyźni w dzisiejszych, zmaskulinizowanych czasach. A zatem: regularnie, bo średnio dwa razy w tygodniu, zamieniam się w Marysię  typową gosposię domową. Taką, co to jedzie na bazar żeby kłócić się z przekupkami o cenę cebuli i poplotkować z innymi babami. Co więcej – ja to naprawdę uwielbiam robić.

hala1

Dlaczego akurat Marysia? Pamiętacie na pewno film „Poszukiwany, poszukiwana” i Wojciecha Pokorę w przebraniu gospodyni domowej, który ubrany w sukienkę, śmiga sobie na rowerze „Wigry 3” na bazar, żeby zrobić zakupy dla swoich „państwa”? Otóż ja na swoim rowerze wyglądam dokładnie tak samo, kiedy co kilka dni wyjeżdżam pod warszawską Halę Mirowską na zakupy. Sukienki póki co nie zakładam, ale wszystko poza tym się zgadza, łącznie z porem wystającym z torby w bagażniku roweru, kiedy szczęśliwy wracam ze sprawunkami.

hala5

I choć mam pod domem swój lokalny bazarek, to jednak jestem w stanie przejechać kilka kilometrów tylko po to, żeby oddać się przyjemności kupowania pod Halą Mirowską. Bo to miejsce, proszę państwa, ma w sobie to nieuchwytne i trudne do zdefiniowana „coś”, co każdego dnia, niezmiennie od ponad stu lat, przyciąga tutaj tłumy ludzi.

hala2

Po pierwsze – atmosfera. Przez sześć dni w tygodniu tu się naprawdę dzieje! Dookoła panuje nieustanny gwar, toczą się rozmowy, trwają targi, wybuchają kłótnie i sprzeczki, a nawet dzieją małe dramaty z gatunku tych, kiedy to sprzedawca orżnie cię o pięćdziesiąt groszy na selerze, czy też z dwudziestu złotych wyda ci resztę jak z dychy. Przodują w tych sporach zwłaszcza starsze panie, które zaprawione w bojach kolejkowych przez lata, są czujne i nie dadzą się robić w bambuko na szczypiorku – co to, to nie!

hala3

Bo najczęściej można spotkać tutaj właśnie starsze panie, gotowe pięć razy przed zakupem obejrzeć każdy pomidor i wiedzące doskonale, który ogórek wybrać. Ale nie brakuje też biznesmenów, matek z dziećmi oraz modnie ubranych hipsterów, szukających pod Halą wymyślnych warzyw, z którymi robią sobie selfie na swojego Instagrama. A sami sprzedawcy? W tej dziedzinie także mamy pełen przekrój typów ludzkich, począwszy od starych babć z czosnkiem, poprzez wygadane handlarki, które wcisną ci wszystko co tylko zechcą, skończywszy na panach z fioletowymi nosami, które to nosy wskazują na wrodzone zamiłowanie ich posiadaczy do spożywania napojów – zwłaszcza tych bardziej sfermentowanych.

hala7

Kolejny powód niezmiennej popularności tego miejsca wśród warszawiaków jest taki, że tutaj kupimy niemalże wszystko. Pomidory? Mamy do wyboru kilkanaście stoisk, na których znajdziemy mnóstwo odmian w najróżniejszych cenach. Awokado? No proszę cię, jak przejdziesz się tamtą alejką, to kupisz je nawet po złotówce za sztukę. Egzotyczne owoce? Warzywa, o których nigdy nie słyszałeś? Greckie stoisko z kilkunastoma odmianami oliwek? Budka z baraniną i cielęciną? Chleb z Gruzji? Jaja strusia emu? Przyprawy, których nie kupisz nigdzie indziej w Polsce? A może zioła w doniczkach w sześćdziesięciu ośmiu odmianach? Tak, tak – poszukaj dobrze, a znajdziesz tu wszystkie te produkty. Musisz tylko uważnie pomyszkować po alejkach i zaułkach.

hala8

No i kolejna sprawa: budynki Hal Mirowskich są naprawdę piękne. Zbudowane ponad sto lat temu, do dzisiaj mogą spokojnie konkurować choćby z halą targową w Budapeszcie. Jedna z nich przeszła właśnie remont, a druga czeka na nowego najemcę, ale tak czy inaczej – to targowisko to kawał warszawskiej historii. Choć niestety, za każdym razem, kiedy patrzę na szkaradną nadbudówkę od strony ulicy Jana Pawła II, por w moim bagażniku rowerowym więdnie, a cebule płaczą z bezsilności nad kompletnym brakiem gustu architekta, który popełnił to żenujące faux pas na pięknej fasadzie Hali. Za to co uczynił tej budowli, ogórki powinny mu kisnąć w domu dożywotnio. Z zemsty oczywiście, bo jego nadbudowa wygląda jak psia kupa na marmurowej posadzce w pałacu.

hala6

I jeszcze jedno – jeśli nagle przypomnisz sobie, że dzisiaj jest rocznica twojego ślubu, rozwodu, czy też pierwszego pocałunku albo właśnie przypadają urodziny urodziwej koleżanki lub też złote gody babci Wiesi i dziadka Henryka, to pod Halą zawsze kupisz kwiaty – zarówno w dzień jak i w nocy i na pewno wydasz dwa razy mniej pieniędzy niż w osiedlowej kwiaciarni. Bo to właśnie z handlu kwiatami to miejsce słynie najbardziej.

hala4

Zatem nie dziwcie mi się, że już jutro, najpóźniej pojutrze, znowu wsiądę na rower i – tak jak to robię od lat – pojadę nim pod Halę Mirowską, żeby znowu upolować pięknego szczypiora za dwa złote, potargować się zaciekle z grubą babą o nieco już przywiędłą rzodkiewkę, posłuchać narzekań 80-letniej pani na wysokie ceny leków i wrócić z zakupami zrobionymi na najbardziej znanym bazarze Warszawy.

Jak na porządną Marysię przystało.

 

Inne opowieści z podróży można przeczytać w moich trzech książkach . Kliknij tutaj, żeby kupić książki.


Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!

Audycja „Miejsce Za Miejscem” w każdą środę o 10:40 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.pl. Archiwalnych audycji można posłuchać tutaj

————————————————————————————————————-