Jakie to uczucie zostać boginią? Być traktowaną przez ludzi jak boski pomazaniec? Nie mam zielonego pojęcia, bo tak się składa, że nigdy nie byłem małą dziewczynką. Gorzej, nie pochodzę też ze społeczności Newarów, z kasty złotników, bo prawda jest taka, że urodziłem się z Wołominie, w rodzinie Szulimów. Ale w okazałym pałacu w Katmandu mieszka pewna kilkuletnia dziewczynka, która doskonale wie, jakie to uczucie!

Darbar Square. Centralny plac stolicy Nepalu, Katmandu. Tutaj bije serce miasta i tu stoją najbardziej okazałe i zabytkowe budynki miasta – świątynie i pałace. Mimo tego, że plac bardzo ucierpiał podczas trzęsienia ziemi w 2015 roku, to obecnie jest już niemal w całości odbudowany. A jednym z najważniejszych budynków przy Darbar Square jest Pałac Kumari – budowla koloru bordowego, z pięknymi czarnymi drewnianymi okiennicami i zdobieniami, strzeżona przez dwa okazałe kamienne lwy, dumnie stojące przy wejściu. Kto mieszka w środku tego pięknego budynku? 

Otóż, tak jak w Pałacu Buckingham główną lokatorką była do niedawna królowa, a obecnie jest nim król brytyjski, to w Pałacu Kumari w Katmandu jest nią mała, zaledwie kilkuletnia dziewczynka, pełniąca rolę żywej bogini, której tłumy Nepalczyków oddają na kolanach hołd należny najważniejszym bogom.

Od setek lat, spośród dziewczynek w wieku 4-6 lat, pochodzących z wysokiej kasty społeczności Newarów, wybiera się tę jedną jedyną, która będzie odtąd czczona jako wcielenie żeńskiego bóstwa Wadźra Dewi, czyli Buddy. Słowo „kumari” oznacza w języku nepalskim dziewicę. Wybór jest naprawdę bardzo konkretny, bo dziewczynka musi spełniać trzydzieści dwie ściśle określone cechy, takie tak: nieskazitelne ciało (bez żadnych blizn i znamion), odpowiedni kolor oczu, tembr głosu, a nawet kształt paznokci. Bogini musi mieć ponadto: „długie palce, płaskie stopy, pierś jak lew, szyję jak muszla, uda jak sarna, długie rzęsy jak krowa”, a także mały język. Wszystkie te cechy są konkretnie opisane i nie ma od nich odstępstw, bowiem wskazują one na właściwą osobę. Przodkowie wybranki muszą także pochodzić w wysokiej kasty złotników, z której wywodził się sam Budda. No cóż – boskość rządzi się ściśle określonymi prawami.

Bogini musi być również niesamowicie odważna, bo czy ktoś słyszał o tchórzliwym bóstwie? A zatem dziewczynkę poddaje się próbie odwagi: jest ona zamykana w ciemnym pomieszczeniu, w którym znienacka co jakiś czas, z różnych stron wyłaniają się z czeluści zwierzęce łby oraz złowrogie postacie w maskach, wydające z siebie groźne odgłosy i próbujące ją wystraszyć. Właściwa kandydatka na bogini powinna być na nie obojętna i wykazać się odwagą, co jest kolejnym kluczowym dowodem jest boskości. Przyznam, że gdybym to ja zobaczył w ciemności kozi łeb nadziany na patyk, a tuż obok jakąś postać z twarzą ukrytą za maską jak z horroru, zapewne dostałbym na miejscu zawału albo uciekł gdzie pieprz rośnie. Cóż, widocznie nie każdy nadaje się na boskiego pomazańca.

Jeśli zatem dziewczyna pochodzi z odpowiednich warstw społecznych, spełnia dokładne wytyczne dotyczące wyglądu zewnętrznego oraz przejdzie próbę odwagi – jest uroczyście ogłaszana nowym wcieleniem żeńskiego bóstwa Wadźra Dewi, czyli nową boginią Kumari. 

Z chwilą wyboru musi ona opuścić rodzinny dom zamieszkać we wspomnianym już Pałacu przy Durbar Square w Katmandu. Towarzyszy jej służba, która traktuje ją od tej pory jak boginię: spełnia jej zachcianki oraz nosi ją ponad ziemią, żeby nie dotknęła swoimi boskimi stopami podłogi. Jest ona ubierana w szaty koloru czerwonego, a na twarzy ma namalowane, sięgające skroni, czarne kreski dookoła oczu. Natomiast na czole ma malunek „trzeciego oka” – symbol bezpośredniego kontaktu z boskością.

Trzynaście razy do roku Kumari opuszcza Pałac, a raczej jest niego wynoszona. Wtedy jest możliwość zobaczenia Jej Wysokości z bliska (pamiętając o tym, żeby nie robić jej zdjęć, bo jest to surowo zabronione), a nawet otrzymania boskiego błogosławieństwa. Odbywa się to poprzez muśnięcie jej dłoni po czołach wiernych. Oczywiście wcześniej trzeba paść na przed dziewczynką na kolana, okazując tym samym szacunek i pełne oddanie.

Ludzie wierzą, że bogini Kumari jest obdarzona specjalnymi umiejętnościami: potrafi na przykład przewidywać przyszłość albo leczyć skomplikowane choroby krwi. Spełnia także życzenia i udziela cudownych błogosławieństw, zatem każdy chce zostać przez nią dotknięty. Przez setki lat Kumari błogosławiła także kolejnych królów Nepalu, a odkąd monarchia upadła w 2008 roku, także aktualnego prezydenta kraju. Bo przecież nie da się sprawować władzy bez boskiego wstawiennictwa.

Czy czujecie się zachęceni? Jeśli tak, i ktoś z was chciałby zostać pomazanym przez Jej Wysokość Boginię, to największe prawdopodobieństwo spotkania jej „oko w oko” jest na początku września, podczas corocznego święta Indra Jatra, bowiem wtedy obnosi się Kumari w lektyce po uliczkach Katmandu, żeby każdy mógł ją zobaczyć na własne oczy.

A kiedy dziewczynka traci swoją boskość? Ano w momencie, kiedy dostaje swój pierwszy w życiu okres, albo też wcześniej, gdy poważnie się skaleczy. Dlaczego? Bowiem wierzy się, że bóstwa nie krwawią. Dlatego właśnie służba musi bardzo mocno uważać na Kumari w okresie kiedy mieszka w Pałacu, żeby jakaś rozległa rana nie zakończyła przedwcześnie jej boskiej „kariery”.

Dziedziniec Pałacu Kumari w Katmandu jest otwarty dla zwiedzających. Niewielki, choć piękny i zawsze zapełniony zarówno turystami, jak i wiernymi. Choć i tak oczy wszystkich zwrócone są na okno, bo wszyscy mają nadzieję na to, że – choćby na krótki moment – pojawi się w nim sama bogini.

No cóż – co kraj, to obyczaj.

Inne opowieści z podróży można przeczytać w moich trzech książkach podróżniczych . Kliknij tutaj, żeby kupić książki.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!