Dzisiaj będzie nietypowo. Opowiem bowiem o miejscach, na które jesteśmy ostatnio przymusowo skazani i które dla każdego z nas wyglądają zupełnie inaczej. Zapraszam do przeczytania artykułu o… naszych domach.

Sytuacja, jaka jest, każdy widzi. Większość z nas spędza te piękne, wiosenne dni w swoich domach, które stały się nie tylko miejscami do spania i odpoczynku, ale także zakładami pracy zdalnej, szkołami, miejscami treningów i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. No cóż, łatwo nie jest.

Trafiłem ostatnio na piękny mem w internecie. Przedstawiał on na pierwszym obrazku smutną i zatroskaną twarz Madonny, apelującej do swoich fanów na całym świecie, żeby w tych dniach koniecznie zostali w domu. Natomiast na drugim obrazku była fotografia posiadłości Madonny widziana z góry. Dodam, że na oko jej dom miał pewnie ze 2 tysiące metrów kwadratowych, przynależał do niego ogromny teren, na którym widać było basen i jeszcze kilka luksusowych udogodnień. Dlatego pierwsza moja refleksja jest taka, że niektórym jest jednak nieco łatwiej zostać w domu.

Zatem najbardziej deficytowym towarem w dzisiejszych czasach jest przestrzeń. A największym przedmiotem pożądania jest domek na wsi z własnym podwórkiem. Gdyby jeszcze był na skraju lasu lub w ogóle lesie – no, moi drodzy, to dopiero byłby luksus! Natomiast standardowe polskie mieszkanie własnościowe o średniej powierzchni 40 metrów kwadratowych staje się w tym czasie prawie własnościowym aresztem.

Jeśli natomiast jesteśmy w temacie mieszkań, to tutaj na czoło dóbr luksusowych wysuwa się BALKON. Im większy, tym lepszy! Te nasze dodatkowe trzy, cztery czy więcej metrów kwadratowych stały się oknem na świat, namiastką normalności i miejscem, w którym chce się spędzać najwięcej czasu. Nic dziwnego, przecież wiosnę najpiękniej czuje się na zewnątrz, a witamina D przez ściany do naszego organizmu sama raczej nie wniknie. Nie na darmo zatem balkony stały się ostatnio  jednymi z najczęściej fotografowanych i filmowanych miejsc na całym świecie, a słynne koncerty i występy  balkonowe dla sąsiadów  to symbole tego dziwnego okresu i zapewne będą wspominane przez nas za kilka lat, może nawet z łezką w oku.

No właśnie, skoro jesteśmy przy artystach… Otóż koronawirus dał nam możliwość wniknięcia do – wcześniej pilnie skrywanych – wnętrz domów naszych idoli, czy też celebrytów. Na marginesie, to ci ostatni często w ogóle nie są naszymi idolami, ale ponieważ wiadomości o nich wręcz wylewają się z każdego telewizora, więc – chcąc czy nie – kojarzymy ich facjaty. Możemy sobie zatem, bez żadnej żenady, podglądać jak żyją nasze gwiazdy, gwiazdeczki i gwiazdorki oraz skonfrontować w końcu oficjalne statusy i nieoficjalne plotki dotyczące ich zarobków z tym, w jakich mieszkają warunkach. Niestety, w większości przypadków możemy się przekonać, że do honorariów Madonny im daleko… Ale za to możemy posłuchać ich śpiewów, popatrzeć na tańce, ocenić ćwiczenia gimnastyczne czy próby gotowania, zobaczyć za ich plecami mebelki z IKEI, zlustrować ich kuchnię, oraz poznać ich genialne i ładne dzieci, oraz ukochanego pieska czy kotka. Całkowicie za darmo.

Niestety, ta zasada nie działa w przypadku polityków czy też komentatorów politycznych i publicystów. U nich z kolei dominuje jedno tło: regał z książkami. Im więcej na nim książek, tym lepiej. Czyli dają nam komunikat pozawerbalny: „jestem oczytany, czyli też inteligentny, prawie mędrzec! Słuchajcie mnie, bo będę teraz mądrze gadał”. Niestety, znając wcześniejsze wypowiedzi i działania niektórych spośród nich, wydaje mi się, że z tyłu za nimi znajduje się co najwyżej atrapa książek, albo fototapeta mająca dodać respektu naszym asom. Dlatego apeluję – nie nabierzcie się na mądre tytuły w tle. A na mądrych polityków tym bardziej…

No ale przede wszystkim nasze domy stały się multifunkcjonalne! Pełnią rolę biur, w których setki tysięcy ludzi każdego dnia pracuje zdalnie dla swoich firm. Szkół, w których dzieci uczą się dzielnie za pośrednictwem komputerów. Siłowni, bo przecież głupio tak przerywać regularne treningi. A także bywają akademiami jogi, tai chi, salami tańca, oraz baletu i prywatnymi kinami, funkcjonującymi głownie wieczorami. Mnie ujął szczególnie pewien filmik z internetu, na którym ktoś zarejestrował pewnego człowieka jeżdżącego rowerem w kółko po swoim mieszkaniu. Ba, na balkonie urządzono nawet namiastkę „Tour de France” Można? Można!

https://www.youtube.com/watch?v=kR4qmlyIIx4

No, ale na koniec muszę odnotować wielki plus związany z tą paskudą zwaną koronawirusem. Otóż jeszcze nigdy nasze mieszkania i domy nie były tak wysprzątane i pozbawione zbędnych i zalegających od lat nikomu niepotrzebnych przedmiotów, jak teraz. Wszak to najlepszy moment na przegrzebanie ubrań, zapomnianych książek czy płyt i w ogóle – na porządki. Zatem moi drodzy – dostrzegajmy także plusy tej sytuacji.

A na zakończenie mam pytanie do was – czy dzięki wirusowi i przymusowemu pobytowi w domach… przybędzie nas za 9 miesięcy? Jestem bardzo ciekawy. Dlatego dedykuję wszystkim tę piosenkę, która opowiada, co też teraz może się dziać lub nie w milionach polskich „domów z betonu”…

Inne opowieści z moich podróży przeczytasz w książkach: „Miejsce za miejscem, czyli podróże małe i duże” oraz w jej drugiej części. Kliknij tutaj, żeby kupić książki.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!

Audycja „Miejsce Za Miejscem” w każdy wtorek o 10:40 na antenie Radia Dla Ciebie oraz na: www.rdc.plArchiwalnych audycji można posłuchać tutaj