Uroczyście przedstawiam wam Elbphilharmonie, najnowszą i… najdroższą atrakcję Hamburga. To architektoniczne cudeńko, które w krótkim czasie stało się symbolem tego miasta i jest uważane za jeden najpiękniejszych budynków filharmonicznych na całym świecie.
Niemiecki Hamburg, bez dwóch zdań, jest frapujący i inspirujący.
Szczerze? To jedno z najfajniejszych miast Europy. Poczułem miętę do Hamburga w zasadzie od razu i mogę się założyć, że większość z was na pewno by się ze mną zgodziła.
Jest coś wyjątkowego choćby w licznych kanałach, które przecinają miasto wszerz i wzdłuż, architektura także wyróżnia Hamburg na tle innych miast niemieckich, a już nabrzeże rzeki Łaby jest wręcz pocztówkowe. Do tego dochodzi jeszcze efektowna Dzielnica Spichlerzy, pikantny i grzeszny fragment miasta zwany dzielnicą Czerwonych Latarni, czyli St. Pauli, oraz legendarny klub piłkarski o tej samej nazwie.
Mało? To jeszcze dodam kilka miejsc związanych z zespołem The Beatles, którzy grali tutaj intensywnie (choć do kotleta), tuż przed wybuchem ich ogromnej kariery oraz idealnie zaprojektowany kwartał miasta zwany HafenCity.
Ale od kilku lat nowym symbolem miasta jest Elbphilharmonie. I tak samo jak szybko stał się wśród mieszkańców miasta obiektem żartów, to po otwarciu w 2017 roku niemalże błyskawicznie został okrzyknięty cudem Hamburga. I ja się zupełnie temu nie dziwię, albowiem architektura budynku należy do kategorii: SZTOS!
Otóż proszę sobie wyobrazić gigantyczną budowlę, której fasada jest podzielona na pół i łączy tradycję oraz nowoczesność. Stoi ona na cyplu otoczonym z trzech stron wodą, gdzie w XIX wieku stał ceglany spichlerz.
I tę historyczną część zachowano oraz odremontowano z ogromnym pietyzmem.
Natomiast ponad nią nadbudowano drugą część – modernistyczną i nowoczesną, zupełnie różną od tej na parterze. Uwagę zwraca przede wszystkim zjawiskowa fasada zrobiona ze szklanych tafli… które wyginają się, niczym żagiel, nawiązując w ten sposób do tradycji portowych miasta.
Tych szklanych elementów jest dokładnie 1096. Każdy z nich waży ponad tonę, a koszt takiego pojedynczego okna to ponad 20. tysięcy euro.
Dodatkowo jeszcze te wielkie tafle szkła specjalnie mają nieregularne krzywości, bo twórcom budynku chodziło o to, żeby elewacja skrzyła się w słońcu, co jeszcze bardziej dodaje jej lekkości. Dzięki temu, że Filharmonia ma wysokość 110. metrów, jest to obecnie najwyższy budynek w mieście. Całość wieńczy dach złożony z 20.000 kunsztownych białych płytek.
To piękny budynek i nowa ikona architektoniczna Hamburga, która – według statystyk – w ciągu zaledwie kilku lat stała się trzecią najchętniej odwiedzaną atrakcją Niemiec.
Imponujące? No pewnie!
Każdy chętny może wejść do środka zupełnie za darmo oraz wjechać na górę długimi i efektownymi schodami ruchomymi, których długość wynosi niemalże 90. metrów, co czyni je najdłuższymi schodami w Europie Zachodniej. Natomiast prawdziwą bombą jest – wychodzący na cztery strony świata – długi taras widokowy, z którego rozpościera się jeden z najbardziej imponujących widoków w mieście.
Ale ja polecam wam zarezerwować bilet na któreś z przedstawień lub licznych koncertów, albo wykupić opcję zwiedzania z przewodnikiem wnętrz tego zjawiskowego budynku.
Bowiem to właśnie wtedy możemy jeszcze bardziej docenić geniusz szwajcarskich architektów Filharmonii. Mamy szansę zobaczyć foyer obiektu, i poczuć zapach drewna…. który dominuje w materiałach wykończeniowych tego miejsca. No i na własne oczy ujrzeć sale koncertowe, które mają jedne z najlepszych warunków akustycznych, pośród tego typu sal w całej Europie. Do adaptacji akustycznej nowej Filharmonii w Hamburgu zatrudniono człowieka, który uchodzi za jednego z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie na całym świecie.
Siedzenia dla widzów są umiejscowione dookoła sceny z każdej strony, więc słuchacze mają szansę podczas koncertów oglądać muzyków z każdej niemalże strony.
Podobno akustyka jest tutaj tak genialna, że widzowie mogą usłyszeć szepty muzyków na scenie i ich ciche rozmowy podczas koncertów, z czego czasami wynikają śmieszne sytuacje.
Na końcu dodam jeszcze, że Elbphilharmonie rodziła się w bólach. Terminy jej budowy były kilkukrotnie przekroczone, podobnie zresztą jak budżet, co zresztą stało się obiektem żartów mieszkańców Hamburga. Finalnie koszt tego kolosa wyniósł 866. milionów euro, choć w założeniu ta kwota miała być dziesięciokrotnie niższa.
Ba, w pewnym momencie dyskusje o kosztach budowy oraz o coraz to bardziej odwlekanych terminach jej otwarcia, i w ogóle o sensie stawiania tak drogiego budynku, stały się przedmiotem ogólnonarodowej dyskusji w Niemczech.
Ale kiedy już otwarto obiekt, błyskawicznie stał się on nowym symbolem miasta. Często bywa tak, że bilety na przedstawienia i koncerty tutaj, należy rezerwować z kilkutygodniowym albo nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Natomiast Elbphilharmonie stała się dla Hamburga tym, czym jest Wieża Eiffla dla Paryża. To ikoniczny już budynek, który zachwyca, zadziwia i intryguje.
A chyba właśnie o to chodzi w architekturze…?
TUTAJ przeczytasz o makabrycznych klatkach na wieży pewnego niemieckiego kościoła.
Inne opowieści z podróży można przeczytać w moich trzech książkach . Kliknij tutaj, żeby kupić książki.
Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!