Zawsze, kiedy komuś opowiadam o tym miejscu, schemat jest podobny: zaczyna się od śmiechu mojego rozmówcy, który potem zmienia się w ciekawość, a na końcu – w podziw dla osoby, która założyła tę niezwykłą placówkę. Zatem zakładam, że wśród was, drodzy czytelnicy, będzie podobnie. Ale czy na pewno Muzeum Toalet jest czymś aż tak śmiesznym?


Uwielbiam pasjonatów. Ludzi, którzy mają odwagę w życiu iść pod prąd, realizując swoje najbardziej odjechane wizje i pomysły. I, na całe szczęście, podróże co chwila uświadamiają mi, że takich ludzi nie brakuje.
No bo spójrzmy chociażby na Polskę:
– Muzeum Naparstków w Warszawie,
– Muzeum Żaby w Kudowie-Zdroju
– Muzeum Guzików w Łowiczu
– Muzeum Siekier w Orzechówce
– czy też Muzeum Tanich Win w Szklarskiej Porębie.
To tylko część spośród oryginalnych placówek muzealnych, które można znaleźć w Polsce. Podobnie zresztą jest na świecie, że wspomnę tylko o Muzeum Grzybów w Zagrzebiu, czy też o Muzeum Wody w Iranie.
Okazuje się bowiem, że wystarczy dobry pomysł i idea, ażeby zbudować odpowiednią narrację i opowiedzieć historie najzwyklejszych przedmiotów dnia codziennego, wystawiając je w w muzeach.

A tak się składa, że toalety towarzyszą ludziom od początku, więc… czemu nie opowiedzieć ich historii w jednym miejscu? Tym bardziej, że akurat w New Delhi chodzi o coś dużo więcej.
Ale od początku. Muzeum Toalet w stolicy Indii mieści się na terenie niewielkiego kompleksu należącego do organizacji Sulabh International, a natomiast główna ekspozycja zajmuje jedno większe pomieszczenie. Wstęp jest darmowy, więc zwiedzających nie brakuje. Choć akurat w Indiach ludzi nie brakuje nigdzie.

I co my tu mamy? Przede wszystkim na ekspozycji znajdujemy potwierdzenie tego, że ludzkość musiała uporać się z problemem toaletowym już od początków swojego istnienia.
I tak oto na ścianach wiszą zdjęcia starożytnych przybytków, odnalezionych podczas wykopalisk. Okazuje się, że wszystkie starożytne cywilizacje na swój sposób radziły sobie z organizacją toaletowych czynności swoich obywateli, w taki czy inny sposób, o czym można przeczytać na tablicach. Zatem – jest to problem stary jak świat! Na jednej z tablic możemy także przeczytać sobie „toaletową etykietę”. Wszak savoir-vivre obowiązuje wszędzie.


Ale najciekawsze są eksponaty. Oczywiście – jak łatwo się domyślić – w roli głównej występują tutaj toalety… ale trzeba przyznać, że ludzkość miała w tej materii ogromną fantazję! I tak oto można podziwiać misternie rzeźbione nocniki i trony, które niegdyś można było oglądać w domach bogaczy, kupców oraz możnych tego świata.

Wspominałem o fantazji… no bo jakże bez jej udziału wpaść na pomysł zrobienia toalety ukrytej w eleganckim stoliku na środku salonu, albo też ubikacji piętrowej, dzięki której ludzie korzystali z przybytków siedząc niemalże nad sobą? Jakże pięknie prezentuje się również wielka dębowa księga, która okazuje się być zakamuflowaną toaletą… Cudo designu. Co za szyk! Absolutnym hitem wystawy jest jednak okazały drewniany tron, który oprócz pełnienia funkcji reprezentacyjnych, pełnił także funkcję praktyczną, o czym informuje nas deska klozetowa w miejscu tradycyjnego siedziska. Dzięki temu władca z przeszłości mógł przyjmować kolejnych petentów, nie przerywając audiencji na tak przyziemne czynności jak skorzystanie z toalety.

Poświęcenie godne współczesnych polityków, nieprawdaż? Wszak ono wszyscy tak bardzo się poświęcają dla Ojczyzny. (W tym miejscu niech taktownie odpadnie zasłona milczenia).
Ale w muzeum oglądamy także toalety w wersji kompaktowej, campingowej oraz futurystycznej: z całą tablicą przycisków sterowania, odpowiadających za niezliczone funkcje urządzenia. Wciśnięcie niewłaściwego guzika powoduje na przykład niespodziewane umycie pośladków strumieniem wody albo też uruchomienie suszarki tychże. Technika kiblowa, moi drodzy, ma świetlaną przyszłość! Dookoła widzimy również wszelkiego rodzaju nocniki, baseniki i najróżniejsze gadżety, które ściśle wiążą się z tematem ekspozycji.

Ale o ile charakter samej wystawy i pomysł przedstawienia toalety w roli głównego eksponatu może nas śmieszyć, to już kiedy poznajemy okoliczności powstania tego oryginalnego muzeum… wypada wyrazić swój podziw.
Albowiem, jak już wspomniałem, placówka jest prowadzona przez organizację Sulebh International, prowadzoną przez socjologa, Bindeshwara Pathaka. Człowieka, który postanowił aktywnie walczyć o poprawę fatalnych warunków sanitarnych w Indiach, gdzie zwłaszcza na wsiach i w małych miejscowościach łazienka czy toaleta to wciąż rzadkość.

Stąd właśnie pomysł założenia organizacji, która buduje mniejsze lub większe przybytki w Indiach i pomaga lokalnym władzom w ich stawianiu. I stąd też powstanie w 1992 roku tego wyjątkowego muzeum, które ma za zadanie nie tylko zaciekawić, ale też zwrócić uwagę na hinduski problem toaletowy.

W Polsce sto lat temu też mieliśmy zresztą swojego pana Pathaka. A był nim premier z okresu dwudziestolecia międzywojennego Felicjan Sławoj Słodkowski, którego inicjatywa budowy drewnianych wychodków na wsiach doprowadziła do tego, że do dziś są one określane jego imieniem i mówi się na nie: sławojki.
To jest dopiero przejście do historii!
Ale pomijając szczytną ideę przyświecającą założycielowi tej hinduskiej placówki, Muzeum Toalet to naprawdę ciekawe i oryginalne miejsce. Które zresztą zostało opisane przez magazyn „Time” jako jedno z dziesięciu najbardziej oryginalnych i dziwnych muzeów świata. A że ja przez całe życie szukam tego typu miejsc, zatem musiałem w końcu trafić do Muzeum Toalet w Delhi i z przyjemnością opowiedziałem wam o tej jedynej w swoim rodzaju placówce.

TUTAJ przeczytasz o Tadż Mahal – największej atrakcji turystycznej Indii.

Inne opowieści z podróży można przeczytać w moich trzech książkach . Kliknij tutaj, żeby kupić książki.

Chcesz być na bieżąco? Kliknij tutaj i polub ten blog na Facebooku!